Wiecie pewnie jakie to uczucie gdy jesteśmy z siebie dumni… super prawda? Mnie też się to ostatnio przydarzyło, tylko szkoda, że tak krótko trwało. A dlaczego? Bo znowu daliśmy się wyprzedzić Japończykom. A może oni ogłaszają wszystko na wszelki wypadek? Jeszcze jakieś znane nazwisko i mamy odkrycie. Tylko dlaczego ingerują nawet w wynalazki na polskich alejkach biegowych. I już dochodzę do sedna, tym japońskim wynalazkiem jest Slow jogging – czyli upraszczając, nasz polski trucht. Kiedy jakimś dziwnym trafem, skala wagi łazienkowej przesunęła się w niewłaściwym kierunku o całe 4 kilogramy, buty treningowe wskoczyły na moje nogi i ruszyłam na alejki parkowe. 30 min wolnego truchtania dziennie i już po miesiącu, bez zmiany diety, kilogramy poszły w zapomnienie. Taki wolniutki trucht jest, jak się okazuje, dużym wydatkiem kalorycznym. Japończycy obliczyli, że by spalić 200-300 kCal trzeba wybrać się na 7-kilometrowy spacer. Slow jogging natomiast, również w tempie spacerowym, zapewni utratę tej samej ilości kalorii już na 3,5-5 kilometrowym dystansie. Zainteresujcie się tym tematem bo warto. Oprócz tego, że takie truchtanie poprawi ogólną kondycję, wzmocni stawy, wspomoże odchudzanie, to ma jeszcze jedna wielką zaletę, zwiększa ilość komórek mózgowych u osób które go trenują. I to jest dopiero odkrycie!
Kochani Japończycy dziękujemy za nadzieję i doceniamy wasz wkład w naszą kulturę sportu dostępnego dla każdego! Jednak patrząc na rodzaj tego odkrycia, musieliście się nieźle namęczyć, przepraszam – natruchtać 😉 A my… zakładajmy w szkołach kluby truchtania i niech nasi nauczyciele się martwią, co potem zrobić z tyloma geniuszami.