Na przyjęciu rozmawia lekarz z prawnikiem. Co chwila ktoś im przeszkadza, pytając lekarza o darmową poradę w sprawie jakiejś dolegliwości. Po godzinie takiej przerywanej rozmowy zrozpaczony lekarz pyta prawnika:
– Co pan robi, żeby ludzie przestali pana pytać o sprawy zawodowe, kiedy jest pan poza biurem?
– Daję im rady – mówi prawnik – a potem przesyłam im rachunek.
Lekarz trochę się zszokował, ale postanowił spróbować. Następnego dnia, czując się nieco winnym, przygotował rachunki. Kiedy poszedł do swojej skrzynki pocztowej, znalazł rachunek od prawnika.
Będzie dla nas dobrze gdy ten żart zmusi nas poniekąd do refleksji nad sobą. Odpowiedzmy sobie na pytanie jak często dajemy innym rady. Jak często robimy to nawet wtedy gdy nikt nas o to nie prosi. Czy dając innym rady stajemy się ważni? Poniekąd tak własnie jest. Nasza psychika dochodzi do wniosku, że jej duże ,,Ja”, może byś dla kogoś przydatne i wartościowe. Jednak starajmy się ograniczyć do minimum dawanie rad, a szczególnie wtedy gdy nikt nas o to nie prosi. Każdy z nas jest samodzielnie odpowiedzialny za swoje życiowe wybory. Dając rady często bierzemy na siebie niepotrzebnie ciężar odpowiedzialności za skutek, z którym potem może być nam ciężko żyć. Dając rady możemy też w łatwy sposób zostać wmanewrowani w nieprzyjazną, czy wręcz toksyczną dla nas sytuację. Dlatego poćwiczmy choć parę dni nie dawania rad. Możecie się zdziwić jak trudne jest to ćwiczenie :).
Można też przemyśleć inną kwestię. Czy Waszym zdaniem, nałogowe dawanie rad nie jest zwykłym narcyzmem…?